Wizyta w koreańskiej, wietnamskiej czy chińskiej restauracji zazwyczaj kończy się tam samo. Oboje z B. patrzymy na siebie i kiwamy głowami, tak będzie to trzeba wypróbować w domu. Tak było też z bulgogami – próbowane kilkukrotnie i kilkukrotnie zarzekaliśmy się, że w wolnej chwili danie to na pewno trafi do naszego weekendowego menu (niestety zazwyczaj tylko wtedy mamy czas trochę poeksperymentować w kuchni). I w końcu Panie i Panowie się udało, polecam bulgogi bo nie ma tu żadnych dziwnych składników, których trzeba szukać nie wiadomo gdzie, przepis jest prosty a wołowina wprost rozpływa się w ustach.
- 500 gr polędwicy wołowej
- 1 marchewka pokrojona w słupki
- 1 cebula pokrojona w piórka
- 5 szalotek (szczypiorek drobno siekam, cebulkę zostawiam w całości)
- 3 łyżki sezamu uprażonego
- 6 łyżek sosu sojowego
- 3 łyżki brązowego cukru
- 2 łyżki drobno posiekanej cebuli
- 2 łyżki przeciśniętego przez praskę czosnku
- 4 łyżeczki oleju sezamowego
- 1/4 łyżeczki pieprzu mielonego
- 1 suszona papryczka chilli
- 1 łyżka posiekanego imbiru
- 3 łyżki drobno pokrojonego pora lub szalotki
- 200 ml wody
- Wołowinę wkładam wpierw do zamrażarki na około pół godziny, żeby mięso dobrze się kroiło. Następnie kroję w poprzek włókien w cienkie (2-3 mm) nieduże plasterki.
- Następnie przygotowuję marynatę. Sos sojowy mieszam z wodą i olejem sezamowym, dodaję drobno posiekanego pora, czosnek, cebulę i imbir. Następnie wsypuję pieprz i rozgniatam chilli, dodaję cukier oraz miód. Mieszam i wkładam mięso, dokładnie obtaczam je w marynacie.
- Zostawiam w lodówce na co najmniej 10 godzin żeby mięso przeszło marynatą.
- Następnego dnia wołowinę kładę na sito, żeby odcedzić ją z nadmiaru marynaty. Rozgrzewam patelnię i wylewam na nią niewielką ilość oleju sezamowego. Wołowinę mieszam z białą cebulką szalotką, marchewką oraz cebulą. Smażę krótko koło 5 minut na mocno rozgrzanej patelni, aż warzywa staną się miękkie ale nadal będą sprężyste . Posypuję uprażonym sezamem oraz szczypiorkiem
- Smacznego!